„ZAGINIONA – DZIEŃ PO DNIU…”
Rano szybka kawa i w drogę, do lokalnej telewizji jest niedaleko, blisko uczelni więc w ciągu 10 minut jestem na miejscu. Redaktor Wiśniewski już na mnie czekał.
– Dzień dobry, Pani Hania zapewne…? Zapraszam do studia, bardzo proszę o wszystkie informacje, również jakieś szczegóły, wszystko może pomóc i oczywiście w miarę aktualne zdjęcie.
– Panie redaktorze, tak to ja, to moja córka zaginęła, powiem wszystko co będzie konieczne, to jest jej ostatnie zdjęcie, chyba z pół roku temu z koleżanką ze studiów. Przysłała mi, bo ją bardzo prosiłam. Hania od początku studiów nie lubiła robić zdjęć dlatego tak mi na tym zależało i wreszcie ją przekonałam. Również na Facebooku nie wstawiała fotek, tylko jakieś wpisy. Mówiła, że nie powinno się wstawiać zdjęć które może każdy zobaczyć i z tym się akurat zgadzałam.
– Mam nadzieję, że wystąpi Pani na żywo w naszym serwisie informacyjnym z prośba do widza o jakąś informację na temat córki?
– Oczywiście! Zrobię wszystko co tylko będzie konieczne, mogę tu przychodzić codziennie, aż do skutku, do odnalezienia Hani…
– Mam nadzieję, że to nie będzie konieczne i już po pierwszym materiale córka się odnajdzie. Ostatnio tak właśnie się stało, zaginął starszy mężczyzna. Miał problemy z pamięcią, przygarnęła go jakaś rodzina, a on kompletnie niczego nie pamiętał. Jak się nazywa, gdzie mieszka, skąd przyszedł. Zobaczyli nasz reportaż i jeszcze tego samego dnia udało się odnaleźć rodzinę.
– Oby tak się stało również z moją Hanią!
Materiał nagraliśmy bardzo szybko, może z pięć-sześć minut, ale takie wymogi telewizji. Powiedzieli, że po tym materiale na żywo będą jeszcze dodatkowe informacje w przerwach miedzy programami ze zdjęciem córki z kontaktem do mnie oraz oczywiście na policję. Faktycznie, nie zdążyłam dojechać do mojego pokoju, a już były telefony. Pomyślałam, że wreszcie się uda. Ktoś zadzwoni i powie coś takiego : Hania jest gdzieś w Karkonoszach, tam nie ma zasięgu telefonu, ani internetu, widziałem ją była z jakimś chłopakiem i się dobrze bawiła…Jednak pierwsze telefony to byli naciągacze, nie potrafili podać żadnych szczegółów dotyczących Hani. Policja mnie ostrzegała, że tak będzie i mam ich o wszystkim informować.
To straszne jak ludzie zachowują się w takich chwilach! Ja cierpię, przeżywam każdy telefon, każdą informację, a dzwonią jakieś oszołomy i robią sobie jaja zamiast pomóc. Czy naprawdę panuje taka wielka znieczulica? Czy te osoby nie rozumieją co przeżywa rodzina zaginionej osoby? Jakieś teksty w stylu : „tak jest u mnie dobrze się bawimy”, albo : „dzwonię w imieniu Hani potrzebujemy 500 złotych, ale Hania nie może rozmawiać, bo się kąpie…” – nie wiem czy śmiać się czy płakać. Właściwie tylko jeden telefon wydaje się w miarę realny : „widziałam Pani córkę jak wysiadała z taksówki w Sopocie koło Monciaka kilka dni temu, była ubrana w elegancki żakiet, a zwróciłam uwagę, bo z nią wysiadło dwóch gości w dresach , nie pasowali do siebie, kobieta szła raczej spokojnie…dopiero teraz skojarzyłam fakty po obejrzeniu Pani wywiadu w TV i opisie ubrania z monitoringu „. Policja natychmiast sprawdziła trop jednak niczego nie ustaliła…Znowu nic, zaczynam od zera.
Do domu odwozi mnie porucznik i prosi żebym zwracała się do niego po imieniu dla ułatwienia komunikacji – oczywiście zgodziłam się przecież to bardzo normalne. Jesteśmy mniej więcej w jednym wieku, a skoro ma ułatwić komunikację to dlaczego nie. Okazało się, że porucznik, Jarek miał jeszcze jeden plan. Próbował mnie zaprosić na kolację, bo jestem taka samotna, bardzo mi współczuje i chce mi umilić pobyt. W innej sytuacji bym odmówiła, teraz zrobię wszystko co może pomóc córce. Mam nadzieję, że taka kolacja pomoże Jarkowi w mobilizacji wszystkich policjantów do zwiększenia wysiłków w poszukiwaniach, może będzie mu zależało na wykazaniu się, a może to ja chcę troszeczkę odetchnąć od tych wszystkich działań, od tego myślenia na okrągło o jednym?
Bardzo przyjemnie spędziliśmy czas, minęła 23.00 i poprosiłam o odwiezienie mnie do domu w którym teraz mieszkam. Porucznik oczywiście zgodził się natychmiast, zapłacił rachunek, nie chciał nawet słuchać, że zapłacę za siebie! Zaproponował, że następnym razem to ja mam go zaprosić i wtedy zapłacę. Zgodziłam się żeby nie przedłużać i poszliśmy do auta. Po drodze, zaproponował żebyśmy wstąpili do niego…i tu już przesadził, wkurzyłam się! Powiedziałam co myślę o takim zachowaniu, w dodatku w takich okolicznościach, przecież miało być bez zobowiązań, a tu taki numer…Z wielka łaską zgodził się odwieźć mnie do Jelitkowa. Zatrzymał samochód i bez ceregieli wypalił : „nie pomagasz córce takim zachowaniem” – zamurowało mnie! Pobiegłam ze łzami w oczach do pokoju, Pani Wiktoria siedziała jeszcze przed domem na ławeczce, wszystko widziała, ale nie komentowała sytuacji. Dopiero widząc, że auto dalej stoi wstała i ruszyła w jego stronę, ze złością pogroziła porucznikowi, a ten jak nastolatek ruszył z piskiem opon…
Co ja sobie myślałam idąc z nim na kolację, przecież nie mam piętnastu lat, a tak się zachowałam! Naiwna jak dziecko, mam wyrzuty sumienia chociaż nic się nie stało, przecież nie zdradziłam męża, nawet nie miałam takiego pomysłu, to tylko kolacja!
Pani Wiktoria przyszła do mojego pokoju i zaproponowała rozmowę jeżeli się zgodzę oczywiście…tak Pani gospodyni, proszę mi powiedzieć czy mam prawo wychodzić na kolację z obcym mężczyzną? Mając męża który od rana do wieczora ciężko pracuje, który bardzo mnie kocha i pomaga we wszystkim, który jest moim jedynym przyjacielem i najlepszym kochankiem? Czy mogłam, czy powinnam?
– „Kochana Gosiu, mogę chyba tak się do Pani zwracać? Kochana Gosiu, w życiu robimy wiele rzeczy za które później przepraszamy, których się wstydzimy, które w danym momencie wydają nam się nieistotne, a potrafią zmienić nam życie o 180 stopni, potrafią nam wszystko skomplikować! Pani Gosiu, proszę odpocząć, wyspać się i rano wszystko jeszcze raz spokojnie przemyśleć. Dobranoc, spokojnych snów!”
– Dobranoc Pani Wiktorio, dziękuję.
Położyłam się z wielkimi wyrzutami sumienia i z postanowieniem, że już nigdy za plecami męża nie spotkam się z obcym mężczyzną w restauracji czy innym miejscu, nie pójdę na spotkanie które może być odebrane jako randka…!
cdn…