Dzień 6

„ZAGINIONA – DZIEŃ PO DNIU…”

Nowy dzień i pełno myśli krążących w głowie po wczorajszym wieczorze. Co teraz będzie, czy porucznik będzie nadal się starał, czy będzie próbował odnaleźć moją Hanię, co zrobi jak mnie zobaczy? Trudno muszę jechać na komisariat i dowiedzieć się na miejscu czy udało się już coś ustalić, może ktoś zadzwonił, a mi nie przekazali?

Jadąc na komisariat zadzwonił telefon, głos był bardzo przekonujący, zabronił informowania policji, ponoć miał informacje z pierwszej ręki : „Pani córka, Hania powiedziała, że kiedyś była z Panią w Londynie na wycieczce, tam poznaliście grupkę młodych ludzi, a jeden z nich próbował Panią podrywać, miał na imię Ted, podarował Pani 20 czerwonych róż – nikomu Pani o tym nie mówiła…” – tak to prawda, tak było! To prawdziwa informacja, na 100% pochodzi od Hani – tylko ona o tym wie, nikomu nic nie mówiłam żeby nie było jakichś nieporozumień, szczególnie mąż byłby zazdrosny – więc nie było takiej potrzeby – w dodatku nic się więcej nie wydarzyło, a ja zapomniałam o sprawie, chociaż miałam satysfakcję, że w tym wieku jeszcze ktoś na mnie zwraca uwagę…Głos w telefonie powiedział, że jeszcze zadzwoni, może tylko powiedzieć, że Hania żyje i ma się dobrze.

– A czy mogę z nią porozmawiać? Chociaż usłyszeć jej głos i się uspokoić… – „niestety, proszę czekać na telefon, teraz to wszystko, jeżeli poinformuje Pani policję więcej nie zadzwonię”!

O co tu chodzi, teraz dopiero mam problem, nie mówić policji, a jak to porwanie, czy mam sama to dalej ciągnąć? Muszę za wszelką cenę ściągnąć tu męża, trudno niech gospodarstwo się sypie, córka jest ważniejsza, a ja już nie wiem co mam robić, kto mi doradzi, pomoże, czego będą chcieli jeżeli to dzwonili porywacze? Zadzwoniłam do męża i poprosiłam żeby koniecznie jeszcze dzisiaj do mnie przyjechał, że mam jakiś trop ale nie mogę mówić o tym przez telefon. Zrozumiał i chyba czekał na taki zdecydowany ton z mojej strony. Powiedział, że wszystko ogarnie i poprosi sąsiadów o przypilnowanie przez 2-3 dni gospodarki, wsiądzie w samochód i wieczorem będzie w Gdańsku.

Na komisariacie niczego się nie dowiedziałam, mieli jakieś informacje, wszystkie fałszywe, ludzie albo z nudów albo z głupoty zabierają czas i blokują numery alarmowe. Dlaczego to robią? Może nie lubią ludzi, kochają hejtować, robić jakieś dziwne żarty czy nawet z premedytacją zmyślać informację dla zaspokojenia swojego…no właśnie czego? Nie mam pojęcia, przecież tu może chodzić o ludzkie życie, czy Ci ludzie nie zdają sobie z tego sprawy? Szkoda gadać, trzeba przez to przejść, policjant dyżurny powiedział, że tak jest zawsze – tylko 5-10% informacji jest prawdziwych reszta to zwykła głupota i złośliwość.

Widzę zbliżającego się porucznika – jak tylko go zobaczyłam dostałam gęsiej skórki, poczułam się jak bym była winna sama nie wiem czego. Jarek kompletnie mnie zignorował, pod nosem rzucił dzień dobry i usiadł za biurkiem. Siedząc mruczał o małej szansie na powodzenie odnalezienia Hani i coś, że wyczerpali już wszystkie możliwości, a najlepiej byłoby żebym zatrudniła prywatnego detektywa…przypomniały mi się jego słowa z samochodu i faktycznie żałuję – żałuję, że poznałam takiego człowieka i że to on zajmuje się zaginięciem mojej córki! Poprosiłam na piśmie o zmianę prowadzącego śledztwo – do jutra powinni to rozpatrzyć. Z tym detektywem to w sumie dobry pomysł, jak przyjedzie mąż wszystko ustalimy.

Zadzwonił telefon – to znowu oni, porywacze : „Jak tam na policji, mam nadzieję, że nic Pani nie przekazała tak jak się umawialiśmy? Jeżeli policja nic nie wie – jutro umówimy się na spotkanie – dysponuje Pani samochodem?” – Oczywiście niczego nie przekazałam policji, auto mam i czekam na informacje…a mogę chociaż usłyszeć córkę? – „jutro, wszystko jutro ustalimy, proszę czekać i zachować wszystko dla siebie”.

Wracam do mieszkania, mąż powinien lada chwila dojechać! Już nie mogę się doczekać, wreszcie będzie z kim porozmawiać. Odpowiedzialność i stres będzie mniejszy, mąż był dla mnie zawsze wielkim oparciem. Jest, przyjechał, widząc go łzy szczęścia popłynęły mi strumieniem…Kazik wyglądał na kogoś o 10 kilogramów mniejszego, podkrążone oczy, smutne oczy, zupełnie inny człowiek niż ten sprzed tygodnia – zauważyłam, że on to jeszcze bardziej przeżywał niż ja, czuł się winny, jak powiedział tu jest jego miejsce na pomoc żonie, a nie na odległość! Gospodarstwo jest ważne, oczywiście tyle, że Hania jest dla nas bezcenna i najważniejsza. Opowiedziałam o wszystkim – oczywiście bez wątku z porucznikiem – Kazik jest raptusem i mógłby ruszyć na niego, a potem miałby problem za pobicie policjanta, a to przecież nie pomoże naszemu dziecku.

Pani Wiktoria przyjęła mojego męża bardzo ciepło i pochwaliła, że przyjechał i pomoże mi w poszukiwaniach. Też miała wsparcie w swoim śp. mężu, zawsze mogła na niego liczyć, wspominała dawne czasy, a podsumowując stwierdziła : ” takich mężczyzn już nie ma, teraz zachowują się jak za przeproszeniem niewiasty, brakuje im…męskości zarówno w zachowaniu jak i w wyglądzie zewnętrznym, ubiorze również – Pan, Panie Kaziku na szczęście wygląda na prawdziwego faceta, a pomoc żonie tylko to potwierdza, cieszę się, bo Pani Gosia potrzebuje takiego wsparcia od Pana – przepraszam za te moje przemyślenia, ale chyba mój wiek pozwala mi na takie mądrowanie…” – Potwierdzam Pani gospodyni, ja myślę podobnie, a męża mam wspaniałego i kompletnie oddanego rodzinie, pracy, oddałby życie za Hanię i za mnie! Dobranoc Pani Wiktorio, bardzo za wszystko dziękujemy, jutro się rozliczymy za następny tydzień.

Tak spokojna nie położyłam się spać od dnia przyjazdu, zmęczeni ale silniejsi bo już we dwoje czekaliśmy na sen i jutrzejszy ranek który powinien wiele wyjaśnić. Mamy nadzieję na jakiś przełom i jasny sygnał o Hani, potwierdzający, że nic jej nie jest i jej powrót jest tylko kwestią czasu!

cdn…