„ZAGINIONA – DZIEŃ PO DNIU…”
Następnego dnia zgodnie z umową zadzwoniliśmy do kapitana żeby potwierdzić spotkanie na lotnisku, wcześniej musiał uzyskać zezwolenie na naszą obecność. Wspomniał również, że wcześniej jego poprzednik już sprawdzała wszystkie nazwiska wylatujące tego dnia i nie było tam Hani, ale mogła wylecieć pod innym nazwiskiem zarówno z własnej woli świadomie jak i szantażowana czy zmuszona do takiego kroku. Kapitan potwierdził, mamy być o 15.30 przy głównym wejściu i wyjdzie po nas z przepustkami. Tak zrobiliśmy, dokładnie o wyznaczonej godzinie byliśmy na miejscu. Wcześniej ustaliliśmy z mężem, że musimy mieć więcej gotówki na wszelki wypadek. Szukając w ostatniej chwili robimy to na wariata i na niekorzystnych warunkach. Kazik sprzedał nasze dwa auta, które i tak były tylko sporadycznie wykorzystywane, stwierdzając, że to nam w najbliższym czasie powinno wystarczyć. Zostawiliśmy sobie tylko auto niezbędne do przemieszczania i najmniej warte, jeżeli będzie potrzebne inne w przyszłości zawsze można kupić, jeżeli tylko będzie nas stać. Zadzwoniłam jeszcze do sąsiadów i wypytałam o wszystko z detalami, trochę opowiedziałam co nas wczoraj spotkało. Kazik prosił żebym zapytała czy oczywiście za jakąś opłatą nie chcieliby jeszcze ze dwa-trzy dni u nas pogospodarzyć. Jeżeli tak niech podadzą za ile, prześlemy im pieniądze, wiemy jak ciężka jest u nich sytuacja rodzinna. Mają pięcioro małych dzieci, jedno niepełnosprawne, ojciec rodziny jest na emeryturze, matka ma problemy ze wzrokiem, dostają pieniądze, ale z KRUS-u jest jeszcze mniej niż z ZUS-u…
Wychodzi kapitan, zaprasza nas do środka. Siadamy przy monitorach i do późnego wieczora oglądamy nagrania. Już pod sam koniec nagrań z tego feralnego dnia Kazik zauważył Hanię, ja też potwierdziłam. Szybko udało się sprawdzić pod jakim nazwiskiem i dokąd poleciała. To był dla nas szok…Natasza Kobiercowa, Izraelka pochodzenia rosyjskiego…poleciała do Dubaju. O co tu chodzi, dlaczego Izrael i ten Dubaj teraz to dopiero mamy czego się bać. Czy to jakaś przykrywka, czy przed czymś ucieka albo…właśnie albo co? Kompletnie wszystko się pogmatwało. Kazik na trzeźwo powiedział, że musimy podziękować jasnowidzowi z Człuchowa i to musi zrobić właśnie on ponieważ bardzo sceptycznie do tego podchodził, a okazało się, że jasnowidz miał rację i naprowadził nas na dobry trop.
Kapitan poprosił nas na rozmowę, usiedliśmy w restauracji na lotnisku, przy stoliku z dala od innych gości, wiedzieliśmy, że chce nam powiedzieć coś ważnego. „Panie Kazimierzu, teraz na spokoju proszę mi przyrzec, że już nigdy nie zachowa się Pan tak nierozważnie i nieodpowiedzialnie jak w Wieżycy, wymierzanie sprawiedliwości również proszę zostawić nam. Jeżeli powtórzy się jeszcze raz taka sytuację będę musiał Pana aresztować….Rozumiemy się mam nadzieję i działamy wspólnie dla dobra Państwa Córki…?” – „Tak oczywiście, jeszcze raz przepraszam – wiem, że tak nie powinno się postępować, już żona mi zrobiła wykład…bardzo przepraszam i żałuję. Jeżeli Pan zezwoli odwiedzę tego pobitego chłopaka i przeproszę osobiście…” – „Dobrze, ale jak to wszystko się skończy, przy okazji przekażę mu te słowa od Pana, cieszę się że tak Pan to widzi!”. Policjant na koniec powiedział, że teraz muszą wszystko zbadać na drodze służbowej, jeżeli się uda coś ustalić jutro da znać.
Wróciliśmy do domu, do 4 w nocy szukaliśmy informacji w internecie, zobaczyliśmy to olbrzymie lotnisko w Dubaju! To miasto w mieście. Z jednego terminalu do drugiego jeździ kolejka, jak my ja tam znajdziemy? Musimy odpocząć i przespać ile się da, jutro może być kolejny ciężki dzień, a my musimy mieć siły i zdrowie na dalsze szukanie.
cdn…