Dzień 1

„ZAGINIONA – DZIEŃ PO DNIU…”

1

Nie mam kontaktu z córką już od 3 dni, zgłaszałam zaginiecie na policji, ale nic nie robią. Dzwoniłam już do całej rodziny, wszystkich znajomych córki, na uczelnię…i dalej nic! Wariuję i czuję, że muszę coś sama zrobić – mąż ciągle mnie uspokaja : ” daj spokój nic się nie stało, może wyjechała gdzieś z nowym chłopakiem, może chciała chwilkę odsapnąć i odpocząć od nauki – przecież wiesz, ile musi się uczyć!”. Policja swoje, za każdym razem jak nakręcona : „działamy, szukamy, sprawdzamy – proszę spokojnie czekać, jak tylko się czegoś dowiemy damy znać, zadzwonimy natychmiast, proszę jechać do domu i czekać, może córka wróci i wszystko wyjaśni…” – sami sobie czekajcie, ja działam!

Właśnie!  Jej nowy chłopak – nic o nim nie wiem. Wcześniej opowiadała o każdej nowej znajomości. A jak zrobił jej jakąś krzywdę, może ją pobił, może zamknął gdzieś i przetrzymuje wbrew jej woli, a  może tylko gdzieś wyjechali i nie zdążyła powiedzieć tak jak mówił mój mąż. Boże co robić, jak ją odnaleźć, od czego zacząć?

Do jutra będę u koleżanki która wspiera mnie jak może. Mieszka z mężem, dwójką dzieci i chorą matką w dwóch pokojach, ja śpię w kuchni na napompowanym materacu. Do jutra okej, potem muszę czegoś poszukać, jakiś mały pokoik, ale bez zobowiązań, nie u znajomych, nie mogę innym robić kłopotów, poza tym tylko chcę się przespać i wykąpać, cały dzień muszę działać, szukać, dzwonić. Trzeba zaplanować strategię działania, u koleżanki jest mi dobrze, ale za dużo hałasu, nie mogę zebrać myśli…

Dzwonił mąż, niestety żadnych nowych informacji. Mieszkamy w Upałtach, malutkiej wsi na Mazurach koło Giżycka. Pięknie położona, nad jeziorem, mieszkańców może setka się uzbiera. Wieś jak to wieś, już wszyscy wszystko wiedzą, każdy doradza mężowi, co ma zrobić, co mogło się wydarzyć : „a to Panie teraz takie czasy strach z domu wychodzić…” albo : ” tyle tych różnych się kręci i jeszcze te imigranty, nie można nikomu ufać…”. Kazik, mój mąż już ma dosyć, gdyby nie praca na gospodarce już dawno by przyjechał do mnie do Gdańska szukać córki, nie może, nie ma komu gospodarzyć.

Nasza jedyna córeczka zawsze marzyła o studiach w Gdańsku i udało się jej. Jest na drugim roku Turystyki i Rekreacji AWFiS, kocha podróże, nowe kultury, języki obce i nie tylko te najpopularniejsze. Ostatnio kupiła zestaw do nauki Hindi…no właśnie, dlaczego akurat Hindi, może poznała na uczelni jakiegoś Hindusa, może to będzie jakiś trop! Od czegoś przecież muszę zacząć te poszukiwania : wynająć jakiś pokój, odnaleźć nowego chłopaka córki, sprawdzić kto i gdzie ją widział ostatnio! Tak! Wreszcie mam plan – jutro od rana działam…chwila dlaczego od jutra? Przecież pokój mogę juz dzisiaj wynająć, szkoda każdej chwili.

Wpisuję w wyszukiwarce : wolny pokój od zaraz, tani, bez wygód, musi być blisko AWFiS i tyle. Pokazało się kilka ofert, najlepiej wygląda ta w Jelitkowie, blisko morza, ale przede wszystkim niedaleko uczelni, cicha i spokojna dzielnica, gdzie wielu studentów spędza wolny czas.

– Dobry wieczór, czy oferta wynajęcia pokoju jest aktualna?

– Tak, odpowiada miły głos starszej Pani – jeżeli jest Pani niepalącą osobą i odpowiada cena zapraszam jutro…

– …a czy mogę jeszcze w dniu dzisiejszym zobaczyć? Mieszkam u znajomej, nie mogę już dłużej robić zamieszania, dlatego ten pośpiech. Zostaję tu do jutra, ale jutro muszę już coś wynająć.

– Jak mus to mus, jest Pani samochodem, czy syn ma po Panią gdzieś wyjechać?

– Tak mam auto, proszę nie robić sobie kłopotu i podać mi adres, jak będę miała problem z trafieniem zadzwonię.

– Ok. czekam zatem na Panią, Gdańsk ulica Bursztynowa 77…

– Będę za 15 minut.

Na miejscu się okazało, że dobrze wybrałam. Dom jednorodzinny, starsza Pani wynajmuje pokoje, mieszka z synem i jego rodziną. Tak naprawdę to syn prowadzi interes, kobieta jest już po osiemdziesiątce i tylko pomaga. Kiedyś z mężem  prowadziła dom wczasowy i stołówkę dla górników z kopalni Czerwone Zagłębie dla ponad 100 osób i dawała radę. Nawet teraz jest pełna wigoru – opowiadała o codziennych, wielogodzinnych spacerach nad morzem :  „tak żeby kości się nie zastały”. Pokrótce opowiedziałam jej moją historię, słuchała z zapartym tchem i powiedziała, że pomoże jak tylko będzie mogła, również jej syn Michał i cała rodzina.

Sama rozwiesi plakaty podczas spaceru – no właśnie plakaty ze zdjęciem córki – a może za wcześnie, może jutro się wszystko wyjaśni? Ale pomysł dobry. Jutro się przeniosę i zaczynam działać…Pożegnałam się, podziękowałam za dodatkowy rabat i wynajęłam pokój na trzy dni. Jak Hania – tak ma na imię moja córka – jak Hania się odnajdzie zostanę jeszcze żeby z nią porozmawiać, może ma jakieś problemy, sprawy którymi chciałaby się ze mną podzielić no i ten nowy chłopak, jaki jest, jak wygląda, co robi, czy to ktoś na dłużej, czy tylko przelotna znajomość…?

Wróciłam do koleżanki, Ania już czekała z całą rodziną, przygotowali kolację, materac już był napompowany, zjedliśmy, wzięłam prysznic i szybko poszłam się spać. Co z tego, że szybko się położyłam, nawet nie zmrużyłam oka do rana…

( …cdn )